W piątkowym wydaniu Rzeczpospolitej ukazał się artykuł traktujący o prawie autorskim, licenacjach i oprogramowaniu. Przyznam szczerze, że treść kolejnego "gniota z serii" utwierdza mnie w przekonaniu, iż Rzepa drukuje wszystko co sie do niej wyśle, bez zbytniej weryfikacji treści. Autor generalizuje kwestię odpowiedzialności za korzystanie z oprogramowania na licencji freeware i shareware. Bardzo chciałbym zapoznać się z argumentacja usprawiedliwiającą odpowiedzialność karną za korzystanie ze wspomnianego oprogramowania w firmie. Rozpatrując kwestię odpowiedzialności karnej wobec pracodawcy, autor cytuje mecenasa Konarskiego, który powołując się na swoje doświadczenie, stwierdza że postępowania karne często umarzane są ze względu na brak umyślności. No cóż... ja powołując się na moje doświadczenie, a myślę, że we wspomnianej kwestii jest ono większe, mogę powiedzieć, że postępowania często faktycznie są umarzane... ale po tym jak pracodawca "pójdzie na ugodę" z przedstawicielami poszkodowanych producentów oprogramowania (czytaj: zapłaci im odpowiednią ilość pieniędzy bądź kupi od nich legalne kopie programów a wszystko w jakichś dziwnych i niejasnych okolicznościach). I tyle z praworządności. Przeczytajcie i oceńcie sami.
No comments:
Post a Comment